środa, 20 kwietnia 2011

on jej/ona jemu

Przezwiska. Zwykle nie nadajemy ich sobie sami. Najczęściej są wymyślane przez znajomych, bliskich czy śmiertelnych wrogów. Mają po prostu opisywać daną osobę. No... bywa różnie. Czasami są bardzo pochlebiające, czasami krzywdzące... a zdarzają się również zwykłe, szare i pospolite.
Poruszam temat tytułów (nazywam tak przezwisko w związku.... nie pytajcie czemu), bo intryguje na jakiej zasadzie są one nadawana w stosunku do drugiej połówki. No przepraszam bardzo, ale z czym wam się kojarzy kropka i myślnik? Taaak? No to jesteście w błędzie...
Kropka ani trochę nie przypomina szarej, niewiele znaczącej, kończącej zawsze, małej (nieee.... choć co do jej wzrostu to by się zgadzało) kropki. Wręcz przeciwnie jest pełnowartościową kobietą, która na dodatek lubi być wszędzie, a na dodatek zaczynać i kończyć. Wyobraźcie sobie zdanie, gdzie kropki są tak porozsiewane... No tak nieczytelnie? Taka trochę jest... chaotyczna - kropka (ta moja). Pozwólcie, że swojego nicka nie będę komentował... zostawię to do przeanalizowania kropce.
Skąd biorą się te przezwiska? Nie mówię do kropki tak roboczo: "KROPKA!". W sumie w ogóle prawie nie używam tego tytułu. Jest dla mnie księżniczką, ale bywa też wiedźmą. Zwracam się do niej: skarbie, kochanie, gwiazdko, tygrysico (swoją drogą nie za bardzo rozumiem takiego animalizacje ludzi)- no ale tych akurat używam rzadziej. Więcej tytułów jej nadać już nie mogę, bo potem mi dla dziecka-dziewczynki zabraknie w przyszłości.
Głównie jednak księżniczko, kochanie, no i skróty od jej imienia. Czemu tak do niej mówię? Nie wiem... No to, że jest księżniczką to nie podlega żadnej dyskusji, ale cała reszta tytułów?
Ona zwraca się do mnie "SŁOŃCE" - a wydaje mi się, że nie przypominam go, ani trochę. A wręcz tej przeklętej gwiazdy, która wali mi po oczach ostatnimi czasy nie za bardzo lubię. Uwielbiam natomiast jak tak do mnie mówi. Czemu? Po prostu...
Sporadycznie używamy nawzajem swoich imion. No może ja częściej. Bo ona mi po nazwisku przy znajomych zazwyczaj jedzie. Jak to nie dawno znajoma stwierdziła: "Kropka chyba tylko do niego w łóżku mówi po imieniu" - no i trafiła w 10.
Idea nadawania tytułów jest bardzo potrzebna w związkach i nie tylko, bo tworzy pewną zindywidualizowaną wieź, tylko pomiędzy tymi dwoma osobami. Ale na jakiej zasadzie są one nadawane? To chyba zależy tylko od preferencji strony nadającej przezwisko. No i jest w tym jakaś aura tajemniczości...


PS
kropka ostatnio forsuje mówienie do mnie "KOCIE", ale jakoś łatwo to nie przechodzi, bo kojarzy mi się to trochę z taka jedną dziwaczną parą...
Ale gdybyście wiedzieli jej minę jak mówi "Kocieeee..." i robi takie "Miaaaaał", uroczo machając ręką "pazurami" BEZCENNE!

4 komentarze:

  1. Na mnie narzeczony mówi najczęściej "sówka" i "kochana". Też bardzo rzadko zwracamy się do siebie po imieniu.
    A ogólnie co do przezwisk, to ja bardzo długo żadnego nie miałam. Jakoś nikt nic nie potrafił na mnie wymyślić, żeby się trwale trzymało ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 'kocie'?! nie kompromituj mnie kochanie, ja cię bardzo proszę! to po prostu forma żartu,o! ;d
    i... zniechęcenia cię? ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. ironia księżniczko IRONIA!
    naucz się wreszcie ją wychwytywać...
    myślisz ze mówiąc "kocie" jakoś bardziej to na mnie wpływa...?
    no chyba nie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. bo ci coś powiem niemiłego i cię gdzieś nie wpuszczę!o! ;d

    OdpowiedzUsuń