Siedzimy na skypie, bawię się zalotką.
-Jeee…co Ty robisz? Ale ej!
Zaczynam się śmiać
-Ej.. wyciągasz sobie oko? Je, wyciągniesz mi też?! – myśnik sprawdza, na które gorzej widzi i je wskazuje – to, to!
Po raz kolejny: ech mężczyźni! A tydzień temu pytał się co to jest (zalotka).
-A mogę Ci wyciągnąć i wsadzić resztę wnętrzności?
Kochanie, czy Ty nie chciałeś być w przedszkolu lekarzem?
***
Pokaż, jak mnie kochasz?!
-Kocham Cię, sto razy mocniej niż to światło świeci.
-Kocham Cię, sto razy cieplej niż ta herbata jest gorąca.
-Kocham Cię, sto razy bardziej szalenie niż te bąbelki szaleją w wodzie gazowanej jak się ją otworzy.
Edit:
Myślnik po przeczytaniu posta zapytał się:
-A co to jest w końcu ta zalotka?!
-....muszę to napisać.
Chwila ciszy.
-Ale kochasz?
-...
-Ale kochasz?
-Taaaaaak...
No cóż, staram się kochać, MIMO WSZYSTKO...
Mimo zalotki! ;d
A mój D. nie wie co to zalotka, bo sama takowej nie posiadam i nie używam:) jeden problem kobiecy do zrozumienia ma biedak mniej:)
OdpowiedzUsuńZainspirowana notką sprawdziłam, czy mój wie, co to zalotka. Nie wie. A też widział i miał w rękach. Powtórzę za Tobą Kropko: ech, mężczyźni!
OdpowiedzUsuńDama Kier
niestety mój jest dobry w tych damskich bibelotach i doskonale wie, co do czego służy... czasem mnie się pyta o rózne dziwne przyrzady, które nie mam pojęcia jak się nazywaja ani do czego służą:P
OdpowiedzUsuńMój chłop woli isc sprawdzic na necie niz pytać mnie bo ja zaraz zrobie mu taki wykład ze woli nie pytac :P
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja do 15-ego roku życia też nie wiedziałam, co to jest zalotka :PP
OdpowiedzUsuń